"Gilgamesz" na pożegnanie
„Epos o Gilgameszu” powstał ok. 4.000 lat temu w Sumerze w południowej części Mezopotamii. Gilgamesz według tych opowieści był w trzeciej części człowiekiem a w dwóch trzecich bogiem, a także budowniczym i władcą miasta Uruk. Chociaż w dwóch trzecich jest bogiem, jednak jest on śmiertelny i pragnie odkryć tajemnicę nieśmiertelności. Historia ta zafascynowała Pawła „Bąkola” Bąkowskiego, który w oparciu o nią napisał scenariusz i wyreżyserował spektakl.
„Jest to o ile wiem najstarsza opowieść napisana ludzką ręką, która opowiada o innym człowieku. Wydawało mi się ciekawe podjąć próbę przeniesienia tego na współczesne warunki. Epos opowiada o takich fundamentalnych rzeczach, jak przyjaźń i pragnienie nieśmiertelności – które są osią tej historii” - mówi P. Bąkowski. - „To jest ciekawe, że najstarszy tekst traktuje o tym, że człowiek, bohater, w dwóch trzecich bóg, poszukuje nieśmiertelności, której mu się nie udaje znaleźć. Więc jest to jakaś bolączka człowieka od dawien dawna mu uwierająca, natomiast my chcieliśmy to zinterpretować w taki kabaretowy sposób. Fabuła spektaklu pochodzi w całości z tego mitu w jego wersji akadyjskiej. Naprawdę nic nie dodawaliśmy. Wszelkie najbardziej dziwnie wyglądające rzeczy i sytuacje są autentycznie zawarte w tym micie.”
W spektaklu – do którego przygotowywano się przez blisko rok – zmieszano dwie rzeczywistości. Na starożytnym „korzeniu” zbudowano historię, gdzie wierzenia i baśnie sprzed tysięcy lat przenikają się ze współczesnością. I tak np. Gilgamesz i Enkidu – dziki człowiek, stworzony przez boginię Aruru, by pokonał Gilgamesza, lecz staje się jego przyjacielem – porozumiewają się ze sobą za pomocą komputerowego komunikatora czy też serwisu społecznościowego, grają w gry komputerowe, ubierają się na współczesny sposób. Całość zrealizowano ze sporym rozmachem – tak, jak chodzi o kostiumy, jak też efekty sceniczne. Czasem najmniejsze elementy z tła, bawiły widzów tak samo skutecznie, jak gagi odegrane na przodzie sceny. Zabawnymi dialogami, pozami i gestami doprowadzano raz po raz widownię do paroksyzmów śmiechu. Jednak w sposób wyraźny starano się przez to skłonić też do myślenia o tym, co w życiu jest naprawdę ważne.
Niestety, tym przedstawieniem Kabaret im. dra Frankensteina pożegnał się z widzami. Względy osobiste – m.in. prawdopodobna przeprowadzka P. Bąkowskiego – uniemożliwiają jego dalsze funkcjonowanie. Chociaż twórca grupy nie wyklucza, że Kabaret powróci na scenę w przyszłości, to jednak w następnym roku z pewnością nie wystąpi. (maw)
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj