Niezwykle ciekawym akcentem zakończył się w piątek pierwszy dzień 8. Festiwalu „Preteksty”. W wypełnionej widzami po brzegi sali Miejskiego Ośrodka Kultury odbył się spektakl oparty na znanym opowiadaniu Antoniego Czechowa pt. „Sala numer 6”.
Sala numer 6
Spektakl przygotował działający w Centrum Kultury eSTeDe amatorski zespół Teatr Wszelki Wypadek, którym opiekuje się Tomasz Kujawski. Zmierzyli się oni z trudnym opowiadaniem Czechowa, którego akcja dzieje się w szpitalu psychiatrycznym. Historie tego rodzaju są trudne same w sobie, gdyż w tym momencie dotykamy ludzkich dramatów, skomplikowanego życia pełnego bólu. Do tego dochodzi jeszcze skłonność Czechowa do głębokiej filozofii, do rozważania zagadnień egzystencjalnych, do głębokiego „drążenia” w człowieku i jego życiu.
„Sala numer 6 wydaje mi się niezwykle ważnym utworem, który pozwala odnaleźć sens życia” – mówi Tomasz Kujawski, reżyser i odtwórca głównej roli. – „Bohater ‘Sali numer 6’ narzeka na to, że brakuje mu sensu i celu. Tymczasem za ścianą leżą ludzie, którzy cierpią, gotowy sens i cel: zminimalizować, na ile to możliwe, ich cierpienia. Cel jest tak bliski i ‘aż krzyczy’, a on narzeka na brak celu i sensu i ucieka w dywagacje filozoficzne, teoretyczne z których wyżyn nie widać już człowieka i ludzkiego bólu. Jest to typowa postać czechowowska, cierpiąca na coś w rodzaju paraliżu woli. Wspaniałe u Czechowa jest to, że on obnaża swoje postacie, ukazuje całą ich ułomność, śmieszność i żałosność, ale jednocześnie on im współczuje, pokazując jacy jesteśmy mali, a jednocześnie jak bardzo jesteśmy godni współczucia, jaka jest kondycja ludzka i jak trudno jest ją dźwigać. W sztuce tej mowa jest o stoicyzmie, ale stoicy zalecali spokój ducha, aby skutecznie działać, aby emocje nie zaprowadziły nas w jakąś ślepą uliczkę, a bohater tego opowiadania parodiuje stoików, wypacza ich idee – ukuł sobie swoją definicję stoicyzmu po to, żeby nie działać.”
„Sala numer 6” to wielkie wyzwanie i zaskakujący jest już sam fakt, że zmierzył się z nim zespół amatorski. Jeszcze bardziej zaskakuje to, że reżyser i aktorzy poradzili sobie z tym doskonale – tak, że widzowie mogli zapomnieć, że nie są to zawodowi aktorzy grający na deskach teatrów, a zwykli ludzie, którzy na co dzień zajmują się zupełnie czym innym. Nie tylko pokazali oni opowieść, ale pomogli widzom „wejść w nią”, przeżywać, dotykać głębi bohaterów, ich wewnętrznych rozterek i dramatów. Mocny przekaz pogłębiał minimalizm dekoracji i oświetlenia. Każda z ról została zagrana perfekcyjnie i bardzo „plastycznie” – tak doskonale ożywiono postaci z kart opowiadania Czechowa, że zdawać się mogło, że to nie teatr a życie. (maw)
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj