14 luty – Dzień Zakochanych, a dzień później już Dzień Singla. Jeszcze kilkanaście godzin temu na ulicach szalały pachnące kwiaty dla ukochanej, pluszowe misie i czerwone serduszka. A teraz? - króluje wolność i swoboda. Dla niektórych rzecz normalna i niesprzyjająca przykrym nastrojom, a dla innych skazanie na samotność czy rozpacz duszy. Jednak coraz to częściej bycie tzw. „singlem” przestaje być odwieczną udręką, ale wyznaniem swojej niezależności. Jak to jest naprawdę...?
Wczoraj zakochani, a dzisiaj samotni...
Dzisiaj nie ma pytań o to, czy kogoś poznałaś/eś, czy chodzisz na randki, czy już planujesz zaręczyny, kiedy ślub, kiedy w końcu weźmiesz kredyt na mieszkanie no i kiedy w końcu będziesz mieć dzieci, bo przecież zegar biologiczny już głośno tyka. W tym dniu, każdy rządzi się swoimi prawami - nikt nie pyta, a my nie odpowiadamy.
Po raz pierwszy takowy Dzień Singla został zorganizowany w roku 2005 z inicjatywy niejakiego Trevora Mcwanda. Należy jednak pamiętać, aby ten dzień traktować raczej z humorem. Już sama data, czyli 15 luty wskazuje na pewnego rodzaju sprzeciw wobec tym wszystkim zakochanym i narzucania szczęścia poprzez życie we dwoje. Warto podkreślić, że Dzień Singla jest raczej dniem radosnym, podczas którego właśnie każdy „samotnik” może poznać właśnie tę swoją drugą połówkę. Z kolei jeszcze dla innych uczestników niniejszego wydarzenia jest to możliwość okazania swojej postawy niezależności czy też swobody i radości. Dlatego też, coraz to częściej duża liczba młodych ludzi decyduje się na życie w pojedynkę, stawiając na samorozwój, karierę czy też realizację swoich marzeń. Oczywiście należy jednak pamiętać, że związek niekoniecznie musi ograniczać, jak to wielu z nas uważa, ponieważ wszystko to zależy po prostu od człowieka i od tego, jak chce, aby wyglądało jego życie.
Jednak bardzo często neguje się postawy tzw. „singlów” ze względu na silnie zagnieżdżone stereotypy. Warto dlatego przybliżyć, czym tak naprawdę jest stereotyp. Słowo to wywodzi się z języka greckiego stereos oznaczającego tyle co twardy i masywny oraz typos, czyli wzorzec. Najprostszą jednak definicję tego wyrazu możemy znaleźć w słowniku języka polskiego red. prof. dr M. Szymczaka, który twierdzi, że stereotyp jest funkcjonującym w świadomości społecznej skrótowym, uproszczonym i zabarwionym wartościująco obrazem rzeczywistości, odnoszącym się do rzeczy, osób, grup społecznych, instytucji, itp. Zapewne może być to ściśle powiązane z wywieraniem presji na osobach niebędących w stałych relacjach czy też związkach z drugą osobą. Tego rodzaju postawy często doprowadzają do tragedii tych ludzi samotnych, którym może się nie poszczęściło i nie znaleźli nikogo odpowiedniego dla siebie, ale też dla tych, którzy cieszą się tą wolnością, bo w takiej sytuacji raczej o „tryskanie” radością trudno. Pewnego rodzaju kanony, zachowania czy też zwyczajnie poglądy, które każdy z nas ma prawo mieć odmienne, mają działanie destrukcyjne. Osoby niebędące w stałych związkach bywają wyśmiewane, a także mają głębokie poczucie niskiej wartości. Bardzo często towarzyszy im poczucie bycia gorszym i jednocześnie odrzuconym przez większość społeczności.
Jak tłumaczy 26-letnia mieszkanka Gniezna, Kasia, w jej środowisku jest wiele osób, które są „singlami'. - Mam przyjaciółki, które nie są w stałych związkach. Ja mam partnera od prawie jedenastu lat, jestem z nim bardzo szczęśliwa, nieustannie staramy się ulepszać i umacniać nasze relacje, ale niekoniecznie poprzez jakieś zaręczyny czy wybór sali na wesele. Należy o siebie dbać codziennie, a nie jedynie raz na jakiś czas. Od swoich niektórych znajomych słyszę częste pytania kiedy ślub, itd., a swoim przyjaciółkom powtarzam, że są wyjątkowe i bez tego faceta. A być z kimś na siłę? - to zwyczajnie bez sensu. Wiem, że może łatwiej przychodzi mi takie stwierdzenie, ale nie rozumiem jak niektórzy po prostu męczą się ze sobą, a jednak usilnie brną w to dalej – wyjaśnia. Z kolei co o Dniu Singla uważa 27-letnia Nadia? - Rzeczywiście, bywają niekiedy takie momenty, gdy chciałabym z kimś wyjść, a po prostu nie mam z kim. A poczucie własnej wartości na pewno gdzieś tam spada poprzez wywieranie na mnie presji społecznej, że dlaczego jeszcze jestem sama i że do przyszłego roku mam wyjść za mąż. To smutne, że ludzie, którzy nas otaczają chcą nam dyktować warunki tego, co mamy robić, jak żyć i postępować – zaznacza. Nieco inne zdanie ma 36-letni Maciej: - Moje poczucie własnej wartości nie ukrywam, że jest dość niskie. Nie mam dziewczyny, o żonie to już nawet nie marzę, ale fajnie byłoby mieć kogoś takiego wyjątkowego, dla siebie. Moi bliscy w rodzinie już nie komentują tego, w jaki sposób żyję, ale wiem, że gdzieś boli ich moje małe „nieszczęście” - tłumaczy mężczyzna.
Mamy XXI wiek, w którym podobno panuje demokracja i każdy z nas może wyznawać wartości, jakie uważa za słuszne. Jednak czy trochę nie jest tak, że sprawowanie kontroli i zamykanie w próżni niektórych właśnie poglądów czy postaw społecznych bywają sprzeczne z tym całym porządkiem? No, bo jak można w ogóle być tzw. „singlem”? Co to w ogóle za moda? No właśnie, moda. To nie jest moda, ale wolność i swoboda. Każdy z nas ma do niej prawo – możemy mieć swoją rodzinę i czuć się wolni i swobodni, więc dlaczego zabieramy tę przestrzeń i negujemy to, co dla „singli” jest wolnością? Często nam się wydaje, że za tym uroczym domkiem z ogródkiem, można znaleźć pełnię szczęścia i ogrom radości. Dobrze wiemy, że nie zawsze do końca tak jest... (EJ)
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj