Przy pięknej, słonecznej pogodzie i „upale” +7 stopni Królewskie Morsy zakończyły oficjalnie sezon. W Poniedziałek Wielkanocny do wody jeziora Winiary weszło ok. 70 osób. Byli to nie tylko gnieźnianie, ale także goście z innych miast. Dwie osoby morsowały po raz pierwszy.
Królewskie Morsy zakończyły sezon
Morsowanie zasadniczo różni się od zwykłych kąpieli. Morsy są bardzo towarzyskie – wchodzą do wody grupowo i pozostają w niej kilkanaście minut, czasem dłużej. Zazwyczaj po prostu stoją w wodzie, poruszając się jednak, by lepiej znosić zimno. Tym razem jednak – korzystając z tego, że jezioro jest już wolne od lodu, niektórzy zdecydowali się także popływać, a nawet… zanurkować. Na koniec zaś, zgodnie z tradycją uczczono „świętego lejka” – jak czasem mówi się na „lany poniedziałek” – i w ruch poszły ręce, nogi, miski i wiadra, a nade wszystko litry wody, która bryzgała na wszystkie strony. Wśród kąpiących się byli nie tylko gnieźnianie, ale także goście z Mogilna, Wrześni, Poznania a nawet z dalekiego Elbląga. Ci ostatni przyjechali do rodziny na święta, a przy okazji przyłączyli się do Królewskich Morsów. Kilkadziesiąt kolejnych osób obserwowało te wyczyny w brzegu, zadowoleni ze swych zimowych butów i ciepłych kurtek.
„Sezon był bardzo udany. Nasza grupa rozrosła się w ciągu minionych dwóch lat z 20 – 30 osób do 200 – 300 osób. Ankieta, którą przeprowadziłem wśród morsów przy okazji morsowania na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy pokazała, że 96% z nich to nowe osoby, które dołączyły w ciągu ostatnich 2 lat. Dzisiaj dołączyły do nas dwie nowe osoby. Co prawda sezon się kończy, więc nie będą one miały okazji do kontynuowania regularnych kąpieli, natomiast myślę, że w przyszłym sezonie przyjdą, bo widziałem, że byli bardzo zadowoleni” – mówi Waldemar Rychert z Królewskich Morsów. – „Jesteśmy zadowoleni, że tak wielu gnieźnian zaczyna dbać o swoje zdrowie. To jest bardzo ważne, żebyśmy byli silni, żebyśmy mieli tą energię na co dzień do pracy, bo to buduje kapitał naszego społeczeństwa. Morsowanie – tak, jak też różne sporty – należy uprawiać regularnie, gdyż tylko wtedy daje to efekty. Aby były korzyści dla zdrowia, trzeba regularnie wchodzić do wody – wystarczy raz w tygodniu, ale jeśli będzie to dwa razy na tydzień, to dobrze, bo wtedy nasz organizm nabierze jeszcze więcej odporności i będziemy jeszcze lepiej znosić te niskie temperatury”.
„Chociaż oficjalnie kończymy dziś sezon, to jednak będziemy się nadal spotykać. Nie będą to już takie zorganizowane spotkania, jak dotąd, lecz bardziej spontaniczne i luźne. Będziemy się kąpać, póki temperatura wody będzie się utrzymywała poniżej 10 stopni Celsjusza, bo wtedy ma ona te właściwości prozdrowotne, a poza tym powyżej tej temperatury woda zaczyna ożywać i mogą pojawić się reakcje alergiczne” – mówi W. Rychert. Niejednego nurtuje pytanie: co morsy robią po sezonie? Śmieją się też, że z nastaniem wiosny dla morsów robi się już za ciepło. „Po sezonie żyjemy dalej” – śmieje się najbardziej rozpoznawalny gnieźnieński mors. – „Kąpiemy się cały rok, po prostu w cieplejszej wodzie. Korzystamy z uroków wody przez cały sezon. Robi się za ciepło, aby korzystać z prozdrowotnych walorów wody, ale do kąpieli jest OK.”
Morsowanie to tylko jeden ze sposobów na zdrowsze życie. Jest naukowo udowodnione, że wzmacnia odporność organizmu, poprawia krążenie, czy też odżywianie komórek ciała. To też doskonała zabawa. Morsy to ludzie pozytywnie nastawieni do życia, uśmiechnięci, pełni energii. W. Rychert podkreśla, że dzięki tym kąpielom w organizmie znacznie wzrasta poziom endorfiny, zwanej potocznie „hormonem szczęścia” . Morsy są bardzo towarzyskie – prowadzą „stadne” życie - i potrafią się doskonale ze sobą bawić, o czym można się było doskonale przekonać w poniedziałkowe południe. (maw)
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj